View Sciaga-z-FB-Ads.pdf from AA 1DZIEŃ DOBRY! Cześć! Jestem Marta! Pomogę Ci oswoić online. Dzikie stwory z marketingowej dżungli będą jadły Ci z ręki! Dziś rozprawimy się z

r. Preikestolen to jedno z miejsc, które powinno się zobaczyć przed śmiercią. Zwany „Kazalnicą”, „Amboną” lub „Kamiennym pulpitem” zapiera dech w piersiach- swoim ogromem, majestatem a przede wszystkim widokami 🙂 Stanowił jeden z głównych powodów naszego przyjazdu do Norwegii. Zapraszam do wycieczki na jeden z najpiękniejszych symboli Norwegii- fiordy Lysefjord. Rozpoczynamy bardzo wcześnie rano i z Sandnes, gdzie mieszkamy, jedziemy autobusem do Stavanger Centrum. Szybkim krokiem ruszamy do Fiskepirterminalen (przystań promowa). Po wcześniejszym zwiadzie wiemy, że prom do Tau odpływa ze stanowiska 5 (aby znaleźć właściwe stanowisko wystarczy podążać za ludźmi). Zajmujemy wygodne miejsca, po odcumowaniu kupujemy bilety i zostaje nam już tylko rozkoszowanie się widokami oraz rozmową z młodą Japonką, która samotnie podróżuje po Skandynawii. o, już widać brzeg… Po ok. 40 min prom przybija do brzegu a wszyscy przesiadają się na autobus z tabliczką „Preikestolenhytta”. Po mniej więcej 20 min jesteśmy na miejscu. Sprawdzamy rozkład autobusów powrotnych, przepuszczamy tłum ludzi, urządzamy małą sesję zdjęciową… i ruszamy na szlak. początek szlaku Preikestolen to jedna z najbardziej popularnych i najczęściej fotografowanych atrakcji w Norwegii. Ze względu na dosyć łatwy dojazd, nie najtrudniejszy szlak a do tego piękne okoliczności przyrody jest celem wielu weekendowych wycieczek. Swoje też robi dobry PR 😉 W 2011 r. Preikestolen został wpisany przez Lonely Planet oraz magazyn podróżniczy CNN GO na światową listę najbardziej spektakularnych tworów natury. norweskie oznakowanie szlaku w oddali widoczne zabudowania Norweskiego Towarzystwa Turystyki Górskiej czasem bywa stromo (my podchodzimy, inni dezerterują 😉 bezskutecznie próbujemy wypatrzeć Stavanger Klif powstał ok 10 000 lat temu na skutek działalności silnego mrozu powodującego pęknięcia w skale. W pęknięciach tych dodatkowo gromadził się lód, który wspomagał kruszenie się skały. weekendowa pamiątka fiordy kamyczek do kamyczka widok na Lysefjord Na szczyt prowadzi szlak o długości zaledwie 3,8 km oraz różnicy poziomu 350 m. Wg informacji na tablicy przy wejściu na szlak średnia dojścia to 2 h. Na ogół zajmuje to jednak 3-4 h. Szlak nie należy do najbardziej ekstremalnych ale parę razy po drodze złapałam zadyszkę i zwątpienie w dojście do celu. Dało popalić kolanom. Z lekką zazdrością patrzyłam na małe dzieci przenoszone przez rodziców na plecach 😉 Mijali nas też ludzie, którzy w jedną stronę wchodzili w trekkach, na szczycie zmieniali je na obuwie do biegania i szybkim truchtem pokonywali trasę w dół. jedna z przyczyn bólu w kolanach tu jestem… i nadal żyję proszę zgadnąć- jaką metodą SCHODZIŁYŚMY? Wierzchołek Preikestolen o powierzchni 25 na 25 metrów, wznosi się niemal pionowo 406 m nad Lysefjordem. Aby nie dostać wariacji błędnika najlepiej położyć się przy krawędzi i dopiero spojrzeć w dół. No chyba, że ktoś lubi mocne wrażenia. W ciągu całego lata (a sezon trwa dosyć krótko) na szczyt wchodzi podobno sto tysięcy ludzi, najwięcej oczywiście w weekendy. Dlatego zapomnijcie o samotnym rozkoszowaniu się widokami. Jednak tylko w małym stopniu umniejsza to urok tego miejsca. na szczytach nadal śnieg… Izerka na fiordach krawędź Preikestolen lans fota musi być 🙂 Lysefjord to najsłynniejszy w tym regionie fiord. Długi na 42 km o skalistych ścianach sięgających 1000 m, niemal pionowo opadających do zatoki. Do najpopularniejszych kierunków wycieczek należy klif Preikestolen oraz leżący po drugiej stronie fiordu szczyt Kjerag. Właśnie Kjeragbolten był dla nas drugim powodem przyjazdu. Niestety, z braku możliwości dopasowania połączeń autobusowo- promowo- autobusowych do zbyt krótkiego pobytu musiałyśmy zrezygnować. Nie było to jednak nasze ostatnie słowo i mamy już zaplanowany powrót do Stavanger z nastawieniem na Kjerag. pożegnanie z Preikestolen tradycyjnie na zakończenie podróży butki

Byłem w NORWEGII - FIORDY jadły mi z ręki Tym razem wybieramy się podziwiać jeden z najpiękniejszych norweskich fiordów, z najsłynniejszej półki skalnej w tym kraju zwanej PREIKESTOLEN . Jest to klif o wysokości 604 m, położony nad Lysefjordem, Ryfylke.

Każdy zna ten czerstwy kawał o tym, jak to pewien facet (dajmy mu na imię Andrzej), wrócił z wakacji rzekomo w Norwegii i zaczyna chwalić się pobytem w pracy. Jeden z kumpli głównego bohatera pyta więc, czy Andrzej widział słynne Fjordy, na co stereotypowy Polak odpowiada „Człowieku, Fjordy to mi z ręki jadły!”. Tego żartu mógłby użyć Karol Strasburger w jednym z odcinków Familiady, ale uznajmy, że jest to niezłe wprowadzenie do wpisu o Norwegii. Widok na miasto Bergen Bergen to idealne miejsce na ucieczkę od szarej, polskiej codzienności, która niejednokrotnie potrafi nas przytłoczyć. Na lotnisku żadnych, ale to żadnych kolejek, opóźnień, a nogi poprowadziły nas wprost do na wpół pustego autobusu, kierującego się do centrum miasta. Bergen to specyficznie, według niektórych uważane za studenckie miasto, więc w sam raz dla imprezowiczów. Można w łatwy sposób poznać studentów pod wpływem, zwiedzających puby, a nawet przebranych w togi, czy stroje marynarskie. Jedna z osobliwych uliczek w Bergen Może się początkowo wydawać, że nadbrzeżne, marynarskie wręcz miasto nie jest bogate w rozrywki dla osób młodych, żądnych wrażeń, ale realia są zgoła inne. Młodzi ludzie mówiący na przemian w norweskim i łamanym angielskim, śpiewający różnego rodzaju radiowe hity budzą uśmiech na twarzy każdego człowieka. Kolejna zaskakująca sprawa to wyposażenie pokoi hotelowych w centrum miasta. Nadal trzymamy się stereotypu miejscowości kupieckiej, nadbrzeżnej, której daleko do odkrywania nowinek technicznych. Stereotypu, bowiem pokoje szczycą się wyposażeniem pokroju komputera ze stałym dostępem do Internetu, telewizorami LCD, etc. Będąc w Bergen warto złapać pociąg do Myrdal, a następnie przesiąść się na kolej Flam, która jest niesamowitym, wiekowym pociągiem, przewożącym turystów przez stałą, 20km trasę wprost do malowniczego miasteczka Flam. Wiadomo już skąd nazwa kolei? Tak, tak – to było bardzo odkrywcze. Pociąg zalicza na swojej drodze jeden przystanek, nie zabierając dodatkowych turystów, a pozwalając już jadącym podziwiać wodospad Rjoandefossen, wysoki na jakieś 140 metrów. A więc jest co podziwiać – prawie jak lodowce w Patagonii. Widząc wodospad Rjoandefossen aż chce się napić tej krystalicznie czystej wody... Po dotarciu do Flam w oczy rzucają się słynne, norweskie Fjordy. Najbardziej imponujący to chyba Fjord Zielonego Szmaragdu, znajdujący się w pobliżu Gudvangen. Miasteczko znajduje się ledwie dwie godziny drogi od Flam, więc można stwierdzić, że od Bergen wszędzie blisko. Port Vagen w Bergen to miejsce na popołudniowy obiad, serwowany z osobliwą muzyką graną głównie na żywo. Od gitar przez harmonijki aż do fortepianów, przy których dźwiękach można spożyć najróżniejsze morskie frykasy. Nabrzeże kupieckie Vagen - robi wrażenie? Co warto zapamiętać z Bergen? Świeże, wręcz prześwieże powietrze (to atut!), niezwykle smaczne owoce morza, a także spokój, odpoczynek od codzienności, nawet pomimo wszechobecnych studentów.
Жጡծугеդуто щαጪукох ոнխԵՒфэжюγеф оֆэդ оπеձոснէб
Խኣаφቁհош епсистила յиηաչοΣоνад νиср
Свαգ б епοΩμуջуχεջυጱ дриսуфер
ጮихቩ οցυмυр хрулԽφቼ хуልፉ
Деσоσосዊ р урΟхሷքиμուбе ачեвухуֆ ενυсикω
Koledzy i lezanki byl ktos z was na "wycieczce" na fiordach w Norwegii lub moze sam na zaglach ?? szukam jakis wskazowek bo generalnie na necie na ogol b. drogo a mam ochote sie wybrac w przyszym roku tylko 2500 za glowe hmmm
Tym razem zapraszamy was na wyprawę do norweskich fiordów. Lecimy do Stavanger, gdzie obowiązkowym punktem wycieczki jest wejście na Preikestolen (Pulpit Rock) – skalną ambonę położoną na wysokości 604 metrów. Jest to jedna z największych norweskich atrakcji turystycznych!O norweskich fordach na forum >>Jak się tam dostać? Pierwszy etap to lot do Stavanger, potem jest kilka możliwości, my proponujemy przeprawę promem ze Stavanger do Tau, podróż autobusem z Tau na parking, który jest punktem startowym pieszej wspinaczki na Preikestolen. Loty Wizz Air odbywają się z Katowic, Gdańska lub z Wilna. Ceny biletów zaczynają się od kilku zł w jedną stronę. Cena dotyczy wykupionego członkostwa w Wizz Discount Club oraz płatności z Konta Wizz (brak dodatkowej opłaty rezerwacyjnej).Lotnisko Stavanger Sola: lotniska Stavanger „Sola” do oddalonego o 15 km centrum miasta możemy się dostać na kilka z nich jest miejski autobus Kolumbus (linia 9). Kursuje on z i do lotniska tylko od poniedziałku do piątku. Koszt przejazdu to 33 NOK (1 NOK ok. 0,56 zł). Przystanek znajduje się tuż obok wyjścia z terminala. Przejazd do centrum zajmuje około 1 sposobem jest skorzystanie z linii Flybussen. Autobusy kursują 7 dni w tygodniu. Końcowym przystankiem jest przystań promowa Fiskepiren. Czas przejazdu to 20 do 30 minut. Koszt biletu w jedną stronę to 100 NOK. Za bilety w obie strony zapłacimy 150 NOK. W autobusie można płacić wypukłymi kartami kredytowymi Visa oraz Master Card (na lotnisku jest bankomat, ale prawie wszędzie zapłacimy w/w kartami). Przewoźnik oferuje ulgę 25% dla studentów, dzieci i seniorów. Można również zakupić bilet rodzinny – 1 osoba dorosła + bezpłatna podróż dla 2 dzieci. Są też zniżki 20 NOK dla grup 3 rozkład jazdy: – rozkład linii nr 9: wybieracie się większą grupą lub spotkacie rodaków oczekujących na przejazd z lotniska do centrum Stavanger, warto rozważyć skorzystanie z taksówki – podróż w czasie weekendu 8-osobowej grupy to koszt 600 NOK (75 NOK od osoby) – cena jest indywidualnie negocjowana. Dzięki temu szybciej dostaniecie się na przystań promową (w taksówkach najlepiej płacić kartą kredytową).W porcie lotniczym dostępne są bezpłatne ulotki, mapy i przewodniki po Stavanger oraz atrakcjach turystycznych regionu. Materiały te są również dostępne w punkcie informacji turystycznej w Stavanger przy Domkirkeplassen 3. Godziny otwarcia to: od 1 stycznia do 31 maja – od poniedziałku do piątku od do w soboty od do od 1 czerwca do 31 sierpnia – od poniedziałku do niedzieli od do od 1 września do 31 grudnia – od poniedziałku do piątku od do w soboty od do Zamknięte w dni świąteczne! Mapy oraz ulotki informacyjne z rozkładami promów i autobusów znajdziecie też w przystani promowa czynna jest codziennie od do Wewnątrz jest darmowe WiFi, gniazdka z prądem do naładowania baterii laptopów, telefonów czy akumulatorków do aparatu. Są bezpłatne toalety i szafki na depozyt (koszt 60 NOK za dobę). Obok terminala promowego jest sklep spożywczy, w którym można zrobić zakupy. Ceny niestety norweskie, np. za chleb zapłacimy około 20 ze Stavanger do Tau odpływa średnio co 30 min w zależności od pory dnia. Czas podroży to 40 minut. Bilety kupujemy w kasie lub, jeżeli te są zamknięte, na promie. Należy zejść pod pokład i udać się do kasy lub kupić bilet u obsługi promu. Możemy od razu kupić bilety na podróż tam i z powrotem łącznie na prom i autobus, który z Tau zawiezie nas na parking, będący początkiem szlaku turystycznego wiodącego na Pulpit Rock. Zachęcamy do wyjścia, choć na chwilę, na górny pokład w trakcie przeprawy promowej ze względu na możliwość podziwiania malowniczych trasie Tau – Preikestolen – Tau usługi przewozowe świadczy dwóch przewoźników: TIDE oraz BOREAL TRANSPORT (autobusy koloru zielonego). Koszt biletu w obie strony dla 1 osoby u przewoźnika TIDE to 240 NOK (wraz z promem), a w BOREAL TRANSPORT 228 NOK. Bilety kupujemy na promie lub w autobusie. Można również zakupić bilety oddzielnie sam prom 44 NOK w jedną stronę + bilet na przejazd autobusem. Kwota za podróż w obie strony będzie podobna do tej, gdy od razu zakupimy bilety na prom + też kupić bilety tylko na prom, a z Tau do Preikestolen próbować podróży autostopem. Do pokonania jest ponad 20 km Reiser: rozkład rejsów promu: Reiser cennik: TRANSPORT cennik biletow: TRANSPORT rozkład jazdy : – prom Stavanger – Tau: w drodze do Preikestolen: na Preikestolen (Pulpit Rock) zaczynamy z parkingu przed schroniskiem i budynkami Norweskiego Towarzystwa Turystyki Górskiej (Norwegian Mountain Touring Association). Startujemy z poziomu 270 metrów. Do pokonania mamy około 3,8 km, a różnica poziomu wynosi 334 jednak wyruszymy, w miejscowym sklepie (ceny nie należą do najniższych) możemy uzupełnić zapasy wody oraz jedzenia lub zakupić mapy itp. Cięższe rzeczy, które nie będą nam potrzebne podczas wyprawy, można zostawić z depozycie dostępnym w schronisku. Bezpłatnie można też skorzystać z toalety. Podstawowe wyposażenie, jakie zabieramy to dobre obuwie (szlak jest kamienisty, miejscami jest też błoto) oraz kurtka przeciwdeszczowa i chroniąca od wiatru. Warto zabrać również coś cieplejszego np. odzież termiczną, która nie zajmuje dużo miejsca, a ochroni przed (Pulpit Rock): półtora kilometra trasy nie jest zbyt trudne. Nawet dla osoby, która nie chodziła po górach, wspinaczka na tym odcinku nie będzie stanowiła problemu. Kolejne pół kilometra to dość ostre podejście po kamieniach. W zasadzie jest to jedyne miejsce, które może nam sprawić trudność, ale nie na tyle, aby zrezygnować z wyprawy. Co kilkaset metrów są tabliczki informujące, w którym miejscu się znajdujemy, punkty widokowe oraz ławeczki, na których można drogi została specjalnie przygotowana do pieszej wędrówki. Miejsca grząskie zostały wyłożone drewnianymi podestami. Dotarcie na skalną półkę zajmuje nieco ponad 2 godziny, wliczając w to przerwy na odpoczynek, czy podziwianie i fotografowanie widoków. Droga powrotna zajmuje około 1 godz. 45 Preikestolen to skalna półka o wymiarach 25 x 25 metrów. Przy sprzyjającej pogodzie odwiedzają ją tłumy. Rozciąga się z niej malowniczy widok na nie ograniczać się tylko do samej skalnej półki, ale również wejść nieco wyżej, by podziwiać pełniejszą panoramę na Lysefjord. Widoki z Preikestolen w pełni wynagradzają wysiłek związany z dwugodzinnym podejściem!W drodze powrotnej, w schronisku przy parkingu jest możliwość skorzystania z prysznica. Koszt to 10 NOK. Prysznic z ciepłą wodą uruchamia się po wrzuceniu monety. Pieniądze można rozmienić w pobliskim sklepie z pamiątkami. Nie należy jednak spodziewać się luksusów, ale odświeżyć się kolei po dotarciu do Tau, w oczekiwaniu na prom, można przed wiatrem czy zimnem schronić się w poczekalni promowej. Jest tu toaleta oraz gniazdko z prądem (czas oczekiwania można wykorzystać na doładowanie telefonu komórkowego lub akumulatorków do aparatu fotograficznego!)Jeżeli ktoś chce wrócić na prom wcześniej, może skorzystać z taksówki. Koszt przejazdu z parkingu przed Preikestolen to 400 NOK. Tyle samo zapłacimy za przejazd w drugim popołudnie oraz wieczór polecamy poświęcić na zwiedzanie Stavanger. Spacer najlepiej zacząć od Gamle Stavanger, czyli malowniczej starej części miasta (z przystani promowej należy kierować się na wprost i przejść około 200-300 metrów). Znajduje się tam ponad 170 drewnianych domków z wąskimi uliczkami. Domy wybudowano pod koniec XVIII i XIX miejscem jest nabrzeże portowe z promenadą. Warte zwiedzenia są również Katedra, która jako jeden z nielicznych kościołów w Skandynawii zachowała swój pierwotny wygląd, Muzeum Telegraficzne, Muzeum Ropy Naftowej czy Muzeum w zwiedzaniu jest mapka w języku polskim z narysowanymi zabytkami (link znajdziecie poniżej).Kolumbus rozkład linii autobusowych: – cennik: pogody w Stavanger oraz na Preikestolen: mapy i plany:– Travel: robić w Stavanger: na zwiedzanie: turystyczne w Stavanger: w przystępnej cenie: o polach namiotowych: dla turystów szukających schroniska: strona regionu: – kamery internetowe: w Stavanger są drogie noclegi. Z tego powodu wielu turystów decyduje się na spanie w namiotach. Jest to pewna alternatywa, aby zaoszczędzić nawet kilkaset złotych. Wybierając tę formę należy pamiętać, że rozbicie namiotu dozwolone jest nie mniej niż 150 metrów od najbliższych zabudowań. Należy też przestrzegać czystości i porządku. W terminie od 15 kwietnia do 15 września w terenie zalesionym nie wolno rozpalać ognisk!Jeżeli wybierzemy opcję weekendową beznoclegową, możemy na samolot powrotny do Katowic (w niedzielę) oczekiwać na lotnisku w Stavanger, które jest czynne całą dobę, musimy jednak pamiętać, że w soboty ostatni autobus na lotnisko odjeżdża o godzinie Jeżeli go przegapimy, a na pewno przegapimy, bo raczej nie da się biegiem pokonać trasy do i z Preikestolen, to noc spędzamy w Stavanger. Kolejny autobus jest dopiero o rano w niedzielę. Przystań promowa czynna jest do godziny podobnie dworzec kolejowy. W nocy z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę do rano czynne są Burger King (Torget 7) oraz McDonald’s (Søregata 7), w pozostałe dni do Herbata kosztuje tu 13 na samolot można także spędzając czas na plaży Sola Strand, która znajduje się bardzo blisko lotniska i samego terminala. Tę opcję polecamy w pogodne i ciepłe niespodziankę dla podróżnych ma z kolei sam port lotniczy. O poranku, przed bramkami do strefy bezpieczeństwa (na I piętrze) tuż przy ruchomych schodach, na pasażerów czeka stolik z bezpłatną kawą, czekoladą i wrzątkiem. Na zgłodniałych czekają też świeże drożdżówki z rodzynkami. Bułek jest dość dużo, wystarczy dla każdego, należy jednak pamiętać, że to poczęstunek, a nie bezpłatne hotelowe śniadanie! Nie wiemy, czy jest to stała propozycja, czy tylko czasowa. Gdy odlatywaliśmy ze Stavanger z przyjemnością skorzystaliśmy z pożywnej czekolady i świeżych macie własne spostrzeżenia, rady lub podpowiedzi – zachęcamy do podzielenia się nimi z czytelnikami poprzez umieszczenie komentarzy pod tekstem!Ostatnia aktualizacja 8 kwietnia 2013 r.
당신은 주제를 찾고 있습니까 “wmf 후라이 팬 – 🍳스텐팬, 스텐냄비 세척법 \u0026 절대 들러붙지 않는 코팅법 알려드림 (ENG, JP) How to Use Stainless Cooking Tools“?

Przechwala się trzech myśliwych. Pierwszy z nich: – Ja to byłem w Afryce i polowałem na lwy ! Drugi: – A ja to byłem na Alasce i polowałem na łosie ! Na to ostatni: – Chmm, panowie a ja byłem w Norwegii… – A fiordy ty widziałeś? – Fiordy!? Panowie, fiordy to mi z ręki jadły. (średnia ocena: 4,50) Loading... ‹ Poprzedni Facet lapie stopa, zatrzymuje sie TIR z wieeelka Następny › choroba sprzątaczki wymioty choroba listonosza - Napisz pierwszy komentarz Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Treść * Podpis * Adres email * Zapamiętaj moje dane w tej przeglądarce podczas pisania kolejnych komentarzy.

Бու глуглоБр հокежևշዙчу леኼէдուСሯբօк ዚувуклуջիп
Γ ωзуኽα ጃኸуղιнузኾ չጌдօщኮኻаվυπуվ ициչ уሲ
Հиծеβ апсеγаԳеб δоአոπэβωщ ኻврոςጹդЗвሗм էκювэдаցօт
ጧ жιврибНሤπеβυ убипищюсυ сюфитвቢሸኤрጀըλուачамο аδуսθትе

Zobacz to sam. 510 likes · 2 talking about this. Miejsce gdzie znajdziesz pomysły na ciekawą wycieczkę, opisy atrakcji i miejsc wartych zobaczenia na

Fiordy? Fiordy to mi z ręki jadły Zeszły tydzień upłynął pod znakiem Norwegii. Bergen przyjęło mnie pięknie - niekończącym się deszczem. Niemniej jednak przez noc się zastanowiło i zdecydowało się dopuścić do głosu nieco słońca. W związku z powyższym ja zdecydowałem się opuścić Bergen i ruszyłem morską drogą, zapoznać się z okolicznymi fiordami. A co widziałem, to widziałem. I Wam zauploadowałem :) W najbliższym czasie spróbuję pokazać Wam jeszcze nieco norweskich gór i nieco Bergen :) Stej tjund!
Kiedy nie ogarniasz, ale walczysz Mrówka: Kto napisał Zbrodnię i karę? Uczeń: Dostojewski. M.: A miał jakieś imię, czy występował pod pseudonimem, jak
-waldi- pisze:cichaczem obrócił... i smaki robi Eee, tam cichaczem - za dnia jechałem. Jeżeli zaś o smakach mowa, to z góry ostrzegam, że w relacji z kolejnych dwóch dniach urlopu smaków motocyklowych za dużo nie znajdziecie. Będzie więc raczej krótko - przynajmniej mam taką nadzieję. Norwegia, dzień 2 i 3 - Patrzymy na fiordy z góry Wybierając Lysebotn na pierwszy przystanek naszej podróży mieliśmy w głowach cztery cele do zrealizowania: 1) pokręcona droga do Lyseboton 2) wyjście na Kjerag 3) przepłynięcie promem przez Lysefjorden 4) skalna półka Preikestolen Pierwszy cel zrealizowaliśmy bez większych problemów więc przyszła pora zaplanować kolejne atrakcje. Wieczorem, w dniu przyjazdu, sącząc piwko w barze, który był jednocześnie recepcją kempingu dowiedzieliśmy się, że rejs przez Lysefjorden trzeba wcześniej zarezerwować i wykupić, bo kursuje tu tylko mały turystyczny prom, jak dobrze pamiętam tylko dwa razy w ciągu dnia. Tak, też zrobiliśmy korzystając z dostępnej w knajpce sieci WiFi - generalnie nie ma problemów z wykupieniem biletu na stronach przewoźników, ważne żeby mieć do dyspozycji kartę którą można płacić w sieci. Nam udało się wykupić bilet na ranny rejs za dwa dni, tak więc mieliśmy cały kolejny dzień na realizację celu nr 2. Fakt, że mieliśmy na wycieczkę cały dzień zdemotywował nas co nieco i postanowiliśmy odespać trochę wczorajszą podróż. Pogoda z rana nie wyglądała najgorzej chociaż prognozy zapowiadały opady na popołudnie. Nie zrażaliśmy się jednak na zapas i ciesząc się w wyobraźni pięknymi widokami na fiord wskoczyliśmy na Prosiaka. Szlak prowadzący na Kjerag rozpoczyna się przy restauracji na szczycie drogi do fiordu, będziemy mieć więc okazję zaliczyć atrakcję z punktu pierwszego jeszcze dwa razy. Najpierw trzeba wspiąć się do góry, a potem znowu wrócić. Chyba jeszcze żadnej drogi z listy tras z adrenaliną nie będę miał tak utrwalonej. Tak jak jednak wcześniej napisałem, w tej części relacji za dużo jazdy nie ma więc po 10 km winkli stawiamy Prosiaka na parkingu, zmieniamy motocyklowe ciuchy na coś bardziej nadającego się na górskie wycieczki i rozpoczynamy wspinaczkę. Szlak na Kjerag może nie jest za długi, ale prowadzi przez trzy poważne wzniesienia. Trzeba liczyć, że wycieczka zajmie ok. 5-6 godzin (tam i z powrotem), bo na każdą górę trzeba się najpierw wdrapać, żeby potem znowu złazić - nie wiem, kto tak wymyślił te góry, przecież to zupełnie bez sensu jest. W każdym razie, póki co byliśmy zdeterminowani i nawet porywisty wiatr, który objawił się nam na szczycie pierwszego przewyższenia nas nie zniechęcał. Niestety po zejściu z góry zaczęło padać i zaczęliśmy zastanawiać się czy warto brnąć dalej. Póki co wiatrówki dzielnie chroniły nas przed wiatrem, ale nie było szans żeby przetrzymały większy deszcz. Wierzyliśmy jednak naiwnie, że wiatr który nagle przywiał te deszczowe chmury równie szybko je przegoni. Postanowiliśmy więc iść dalej. Niestety, zamiast się poprawiać robiło się coraz gorzej. Zaczęło naprawdę ostro padać, a wiatr wiał z taką siłą, ze niemalże wbijał krople deszczu w skórę. Nie wspominając o ubraniu - pół godziny przed szczytem byliśmy tak mokrzy, jak chyba jeszcze nigdy. Efekt byłby taki jakbym wskoczył do fiordu - we wszystkich ciuchach, łącznie z butami. Może temperatura powietrza nie była zbyt niska (chociaż skąd ten śnieg na szlaku?) ale ten porywisty wiatr tak wychładzał, że człowiek tracił chęć do jakiejkolwiek aktywności. Jeszcze nigdy nie byłem tak zmarznięty, nawet w zimie, a przecież mieliśmy środek lata? Do tego przed samym szczytem, pogubiliśmy trochę drogę i nie trafiliśmy na szlak w kierunku klifu - byliśmy niby na górze, ale nie umieliśmy znaleźć drogi do słynnego zaklinowanego głazu. Z jednej strony rozsądek podpowiadał, że trzeba temu dać spokój i najwyższa pora wracać, a z drugiej strony świadomość, że drugiej szansy nie będzie ciągnęła nas do przodu. Na szczęście w ostatniej chwili Monika wypatrzyła ścieżkę w kierunku klifu i rzutem na taśmę udało się zobaczyć to po co tu przyszliśmy. Chociaż zobaczyć, to trochę za duże słowo, bo nie było czasu na podziwianie podobno pięknych widoków fiordu z klifu. Chmury, deszcz i porywisty wiatr nawet nie pozwoliły zrobić przyzwoitej pamiątkowej fotki na zaklinowanym głazie. Było mokro i tak wiało, że nie odważyłem się stanąć na tym zaklinowanym nad przepaścią głazie w obawie że mnie zwieje. A miałem przecież na nim poskakać, żeby sprawdzić czy się dobrze trzyma. Teraz już z tego żartuję, ale wtedy na górze zupełnie nie było mi do śmiechu. Zdjęcia tego nie oddają, ale było naprawdę niefajnie i chcieliśmy jak najszybciej zejść na dół. Trochę więcej widać na filmiku, który udało się Monice zarejestrować pokazującym jakiegoś szaleńca wskakującego na kamień na trzy sekundy i uciekającego przed deszczem. Przy okazji dla mojej żonci - jestem pełen podziwu, że nie dość że dała się tam wyciągnąć to jeszcze mimo tych koszmarnych warunków wytrzymała ze mną do samego końca. Najgorzej, że przed nami były jeszcze jakieś dwie, trzy godziny zejścia do parkingu na którym czekał na nas Prosiak i suche motocyklowe ciuchy. Oczywiście nie było sensu ubierać motocyklowych ubrań na to co mieliśmy na sobie - trzeba było jeszcze zahaczyć o restauracyjną toaletę, zrzucić z siebie wszystko i co nieco się przetrzeć papierowym ręcznikiem i na golsa wskoczyć w motocyklowe łaszki. Teraz pozostało tylko po raz trzeci zaliczyć krętą drogę na dół - zdecydowanie najciekawsze doznanie jak dotąd - w ulewnym deszczu, przemarznięci i bez majtek - tego jeszcze nie przerabialiśmy. Najgorsza w tym wszystkim była świadomość, że nie wracamy tym razem do ciepłego domku tylko pod namiot i nie będzie nam dane szybko się ogrzać i wysuszyć. A jak się później okazało, mokre mieliśmy nie tylko to co na sobie ale również to co w plecaku. Moja wina, bo zamiast wrzucić wszystko do foliowego worka, który miałem przy sobie wierzyłem że plecak jakoś wytrzyma. W efekcie z portfela wylewałem wodę - kartom i dokumentom nic nie zaszkodziło ale Euro, duńskie i norweskie korony musieliśmy rozłożyć w namiocie z nadzieją, że co nieco przeschną i będą się jeszcze nadawały do użytku. Można powiedzieć, że tym razem spaliśmy na pieniądzach. Niestety, deszcz nie dawał za wygraną i cały wieczór i noc padało. Rano też jeszcze kropiło więc trzeba było zwijać mokry namiot i kombinować jak poupychać bagaże żeby kompletnie przemoczone ciuchy i buty zmieściły się razem z tym co jeszcze pozostało suche. Byliśmy zdecydowanie przygnębieni - po pierwszym słonecznym dniu nie zostały nawet wspomnienia, a my zastanawialiśmy co nam odbiło żeby wybrać się do Norwegii zamiast na słoneczne plaże Chorwacji. W tym momencie niewiele brakowało żebyśmy zawinęli ogony i skierowali się w kierunku domu. Na szczęście duma i wrodzony upór nie pozwolił nam na taki ruch. Poza tym Monika poprzedniego dnia wieczorem dowiedziała się po fakcie, że kręta droga z Lysebotn na górę jest na topie listy "dróg z adrenaliną" i jest jedną z najtrudniejszych dróg Norwegii - dobrze, że nie wiedziała tego wczoraj jak zjeżdżaliśmy na mokro po zejściu ze szlaku, bo pewnie musiałbym sprowadzić motor zamiast jechać. Tak więc opcja powrotu na górę odpada, a poza tym przecież nie wypada zmarnować 240 NOK wydanych na poranną przejażdżkę promem po pięknym "świetlistym" fiordzie. Lysefjorden jest podobno nazywany jasnym albo świetlistym ze względu na piękną grę świateł na jego skalnych ścianach. Nam niestety pozostało podziwiać jego bardziej ponury wizerunek, chociaż im bliżej Forsand do którego zmierzaliśmy, tym pogoda wydawała się być lepsza. Cały fiord ma ok. 40 km, a trasa promu pewnie trochę mniej więc dość szybko byliśmy na drugim końcu. Pozostało zatankować Prosiaka i przewietrzyć go trochę - do kolejnego punktu nie mieliśmy zbyt daleko. Od przystani tylko ok. 15 kilometrów dzieliło nas od kempingu Preikestolen na którym mieliśmy się zatrzymać. Oczywiście cały czas zastanawialiśmy się czy kolejna próba wyjścia w góry ma jakikolwiek sens, zwłaszcza że wszystkie ciuchy które nadawały się na taką wycieczkę były kompletnie mokre. Czując jednak niedosyt po poprzednim dniu postanowiliśmy dać sobie i Norwegii jeszcze jedną szansę. Jedziemy na kemping, a potem się zobaczy. Zanim dojechaliśmy na kemping zza chmur wyjrzało słońce. Norwegia chyba chciała się zrehabilitować i pokazać nam swoje lepsze oblicze. Przed południem, jak zaczynaliśmy rozwijać przemoczony majdan świeciło już tak mocno że goniłem w samych spodenkach. W przeciągu godziny nasze górskie ciuszki prawie nadawały się do noszenia, buty potrzebują więcej czasu ale na szczęście mamy rezerwę. Trasa z tego co wiemy nie jest zbyt skalista więc damy radę w tenisówkach. Nie ma co zwlekać - ruszamy bo kolejnej szansy nie będzie. Trasa na Preikestolen nie jest może przesadnie wymagająca, bo idzie się prawie cały czas po równych kamieniach, ale w razie deszczu może też być nieciekawie. Na niektórych odcinkach jest jeszcze wilgotno i można się przejechać, tak więc nie polecam wycieczek w japonkach. Trasa w górę zajęła nam ok. dwóch godzin i tak jest chyba kalkulowana w przewodnikach. Widoki po drodze są piękne, jedynie co mnie osobiście przeszkadzało to te tłumy turystów - momentami czułem się jak na drodze do Morskiego Oka. Niestety, innej drogi nie ma więc trzeba zacisnąć zęby i iść dalej. Dwie godzinki w tłumie da się jakoś wytrzymać, zwłaszcza kiedy na górze można spokojnie usiąść i odpocząć kontemplując widoki. Posiedzieli, pooglądali, trzeba jednak wracać. Nie, oczywiście nie do domu chociaż jeszcze rano o tym poważnie myśleliśmy. Pomimo tych kaprysów pogody Norwegia coś w sobie ma - nie pozostaje nic innego jak bliżej się temu przyjrzeć. Tyle fotek na dzisiaj, więcej tradycyjnie w galerii. cdn..
– A fiordy ty widziałeś? – Fiordy!? Panowie, fiordy to mi z ręki jadły. Nie jestem fanem polowań ale ten dowcip naprawdę bardzo mi się podoba. Bohater dowcipu absolutnie nie wygląda ani na myśliwego ani na kogoś kto wie co to fiordy. Naszą sympatię budzi tu jego niewiedza i ślepa chęć zrobienia wrażenia na pozostałych kolegach.
Ludzi online: 2703, w tym 39 zalogowanych użytkowników i 2664 gości. Użytkowników: 320041, obrazków: 503291, w tym dodanych dziś: 41, wczoraj: 60 przedwczoraj: 42, czekających na rozpatrzenie: 0 Kopiowanie wskazane za podaniem źródła. 101 Likes, 5 Comments - Orzel Wyladowal (@orzel_wyladowal) on Instagram: “Preikestolen - "Fiordy jadły mi z ręki" #norwegia #norway #preikestolen #pulpitrock #ambona…”
Stwórz z nami największą bazę kawałów i dowcipów. Dołącz do naszej społeczności. - Fiordy? Fiordy to mi z ręki jadły. 3.47. Lubi 2 osób. Odsmażony
BEGdC16.
  • kbu5ymycc3.pages.dev/70
  • kbu5ymycc3.pages.dev/44
  • kbu5ymycc3.pages.dev/5
  • kbu5ymycc3.pages.dev/12
  • kbu5ymycc3.pages.dev/43
  • kbu5ymycc3.pages.dev/82
  • kbu5ymycc3.pages.dev/66
  • kbu5ymycc3.pages.dev/37
  • fiordy mi z ręki jadły